Niedługo grudzień, a więc wszyscy zaczną nucić nieśmiertelne hity zimowo-świąteczne, a radia zaleją się Last Christmas i Let It Snow. Jednak w ten klimatyczny czas można sprawić sobie pod choinkę bilety na koncert. W kolejnym miesiącu Polskę odwiedzi m.in. Lenny Kravitz i Bryan Adams. Oto grudniowy rozkład jazdy >>
27 listopada 2014
23 listopada 2014
19 listopada 2014
17 listopada 2014
15 listopada 2014
13 listopada 2014
Ostatnio głośno o nowym singlu One Direction "Steal My Girl". Ile w chłopakach z 1D oryginalności? Powiedziałabym, że niewiele (w sumie to wcale). Wychodzi na to, że panowie dobrze przesłuchali się i zapoznali z płytoteką rodziców, gdyż ich nowy kawałek to idealna kopia przeboju "Faithfully" amerykańskiego zespołu Journey, o których więcej tu. Wsłuchajcie się i oceńcie original or cover?
Journey - Faithfully (1983)
One Direction - Steal My Girl (2014)
11 listopada 2014
Dziś wieczorem trochę jazzu, przejmującego soulu, świetnego rocka i męskiego grania.
Monika Borzym - Appletree
Kayah - Jestem Kamieniem
Kayah - Jak Skała
Led Zeppelin - Kashmir
GrubSon & Tymon Tymański - Nie Jestem
10 listopada 2014
Działalność tego zespołu to porządny kawałek rocka w historii polskiej muzyki rozrywkowej. Nazywani swego czasu "polskimi Rolling Stones". Wielka gwiazda lat 80., okrzyknięta głosem młodego pokolenia - Oddział Zamknięty.
7 listopada 2014
3 listopada 2014
Miałam przyjemność uczestniczyć w pierwszym dniu Podlasie Jazz Festival i usłyszeć dwie gatunkowe propozycje. Jacek Niedziela zaczął jako solista kontrabasowy, wytwarzając dzięki zaledwie czterem strunom atmosferę seansu dramatycznego. Chwilami zamykając oczy czułam się jakbym oglądała piękny emocjonalny film, gdzie stary człowiek przemierza zaspy śniegu. Przedstawiony jako światowej klasy wirtuoz podkleślił swój kunszt interpretacją i dynamiką utworów. Ten muzyk to zdecydowanie pasjonat i perfekcjonista, dbający o każdy szczegół. Później jako specjalista od niskich tonów zaprezentował się na gitarze basowej wraz z trio - perkusją i gitarą elektryczną. Dało się wysłyszeć zarówno typowy jazz jak i rockowe czy swingowe aranżancje, a nawet bossa novę czy soul. Ten koncert można podsumować: wiele solówek na scenie i wiele szacunku od odbiorców.
Gwiazdą wieczoru była Maria Sadowska z zespołem. Jeśli chodzi o wokal, to brak uwag, idealny do jazzu. Artystka starała się stworzyć przyzwoite show na miarę telewizyjnego, ale mimo wszystko nie zapomniała o muzykach i chórkach, dając im możliwość zaprezentowania się w solówkach. Oprócz nowego materiału z "Jazzu na ulicach", można było także usłyszeć występy podopiecznych Sadowskiej z The Voice oraz akcent reggae w postaci afrykańskiego bębna i przeszkadzajek. Ponadto wokalistka nie miała najmniejszego problemu z nawiązaniem kontaktu z publicznością, tańczyła, żartowała, zmieniała stroje, a nawet udzielała widowni lekcji śpiewu. Natomiast jeśli chodzi o repertuar, to mnie nie powalił. Wydawał mi się za mało wyrazisty i nie wywołał żadnej głębszej emocji. W ucho wpadały tylko chwytliwe single. Inna sprawa, że sala miała okropną akustykę i kiedy tylko tempo przyspieszało, pojawiały się szumy i pogłosy. Samo nagłośnienie też pozostawiało wiele do życzenia np. mając na uwadze istotne dla mnie basy, które przy odpowiednim rezonansie wibrują w płucach. Wnioskiem jest fakt, że chciałabym usłyszeć Sadowską w innym miejscu, ale "chciałabym" to chyba jednak za duże słowo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)